środa, 7 grudnia 2016

Wychowanie moralne (Lotos)

Chciałbym się dzisiaj podzielić z wami pięknym tekstem odnalezionym w przedwojennym czasopiśmie poświęconym rozwojowi duchowemu.

Do najpoważniejszych zdobyczy w dziedzinie duchowej należy opanowanie umysłu. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że ich umysł podobny jest do chybotliwego płomienia na wietrze. To wybiega ku górze, to kłoni się w lewo lub w prawo, to wreszcie pełza po ziemi... Jeden z filozofów mówi: „Umysły wielu z nas podobne są do zwierzyńca, pełnego zwierząt dzikich, z których każde własnymi tylko kieruje się skłonnościami. W rzeczy samej, przechowujemy w sobie pełen zwierzyniec! Siedzą w nas i tygrys i małpa i paw i osioł i baran i hiena, i pozwalamy im wszystkim rządzić sobą...“ Drastyczne te słowa znaczą, że w życiu codziennym coraz to inne podniety wytrącają nas z równowagi. Nienawiść, zazdrość, próżność, upór, zmysłowość, niecierpliwość i egoizm rządzą nam i niepodzielnie, nie pozwalając wznieść się wyżej ku abstrakcyjnym ideałom, które nadają życiu wartość i wyższy cel. W sumie, daje to uczucie wyczerpania i znużenia, bowiem zasoby energii duchowej roztrwaniamy na zbędne emocje. Że są zbędne — oceniamy to często sami po kilku godzinach, lub — stosownie do nasilenia wzruszeń — po kilku dniach... „Niepotrzebnie się uniosłem” albo:  „Co mnie to wreszcie obchodzi?”  lub: „nie było to znów takie straszne“. Oto refleksje, które po jakimś czasie wracają do nas, oskarżając o brak równowagi i opanowania umysłu. Opanowanie umysłu jest może dla wielu, zwłaszcza nerwowych ludzi, sprawą trudną, ale od czego posiadamy wolę?
Słusznie Buxton powiedział, że „żadne talenty, okoliczności, powodzenia nie uczynią z istoty dwunożnej człowieka, jeżeli nie posiada on woli!“.

Wola — to ów wódz naczelny, który wszelkim impulsom udziela głosu i wydaje odpowiednie rozkazy. Jeżeli rozejrzymy się dokoła siebie, stwierdzimy z zupełną wyrazistością, że całą różnicę między ludźmi wybitnymi i zwykłymi, szczęśliwymi i „pechowcami“ stanowi stopień energii, stanowczości i woli.
Przyjmujemy, że każdy z nas, który wybrał już dla siebie wyższy typ życia — ową wolę rozwinął należycie; zastanowimy się tylko nad tym, ku czemu skierowywać jej wysiłek w ciągu codziennych godzin pracy, wypoczynku i rozrywki.
Przede wszystkim czuwać musimy nad zachowaniem spokoju, czyli równowagi umysłowej. Umysł podobny jest do gładkiej powierzchni wody: w stanie spokoju, gdy nic nie mąci jego powierzchni, odbija w sobie wszystko z wiernością i dokładnością zwierciadła. Zdrowe, logiczne wnioski są wówczas naturalnym następstwem takiego stanu ducha. Wystarczy jednak drobiazg: jeden podmuch wiatru, jedna kruszyna piasku rzucona w głąb wody, a cała jej powierzchnia rozfalowuje się, tworzy koła i zmarszczki, które wydłużają niepomiernie odbijane obrazy, tworząc z nich istne karykatury... To samo czyni wzburzony umysł: wszystkie zjawiska i fakty ukazują mu się tak inne i zniekształcone, że o zdrowych wnioskach nie może już być mowy! Jakże więc przedstawiać się musi życie człowieka, który jest stale podniecony, niespokojny, stałe „zdenerwowany”? Nie pytajmy lepiej... Jest on przedmiotem cierpienia dla siebie, a śmieszności lub politowania dla drugich... A przecież walka z tym „zdenerwowaniem” jest dla każdego możliwa, a zwycięstwo — po dłuższych lub krótszych wysiłkach — pewne.
Najczęstszym wyrazem podnieconego umysłu, jest gniew. Dlaczego ludzie unoszący się łatwo, nie zdają sobie sprawy, że gniewem nigdy niczego osiągnąć nie można, że jest to jedynie niepotrzebna u trata energii? Z drugiej strony, czy nie zauważyliśmy, że ludzie silni rzadko kiedy tracą swą równowagę? (Dlatego też prawdopodobnie są silni, że nie trwonią tej duchowej energii, którą każdy z nas zasadniczo posiada). Pierwszym też krokiem do zupełnego opanowania siebie winno być czuwanie nad „wybuchami zdenerwowania“.
Łagodność, spokój, dobry humor, oto przeciwwaga. Należy zmuszać się do uśmiechu, do dobroci, a z wolna to, co czyniliśmy z wysiłkiem, stanie się nawykiem i sposobem codziennego obcowania z ludźmi. Gdy jednak — mimo wszystko — ulegniemy „atakowi“ silnego gniewu lub zdenerwowania, po odpłynięciu tej zabójczej fali, starajmy się wynagrodzić cierpienie, a może krzywdę, jaką sprawiliśmy komuś tym brakiem samoopanowania. To nas na przyszłość uchroni przed zbyt nieoględnym zadawaniem bólu!
A jako cel wewnętrznej pracy nad sobą utrwalmy w duszy słowa Herberta Spencera: „Zdolność samokontroli jest jednym z najwyższych przymiotów człowieka idealnego. Nie ulegać wszelkim bez wyboru porywom, nie rzucać się to w tę, to w tam tą stronę na każde pożądanie, lecz miarkować się, zachować równowagę, rządzić się uczuciami wybranymi świadomie spośród ich zespołu — oto do czego dąży wychowanie moralne”.
Źródło: „Lotos” 1939, nr 2, s. 63-64.

Zobacz też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz