wtorek, 12 listopada 2013

Arthur Conan Doyle. Pisarz - spirytysta

Znany szkocki pisarz, Sir Arthur Conan Doyle (1859-1930), zasłynął nie tylko ze swoich powieści i opowiadań kryminalnych, w których wykreował postać najsłynniejszego detektywa na świecie – Sherlocka Holmesa. Przyglądając się bliżej postaci Doyle’a widzimy w nim intrygujące połączenie niezwykłego talentu literackiego z pasją badawczą.
Z wykształcenia był lekarzem. Dyplom zdobył na prestiżowej uczelni w Edynburgu. Doyle długo dojrzewał do uznania wiedzy z zaświatów za prawdę i zagorzałym spirytystą stał się dopiero po 30 latach badań. Jego przygoda ze spirytyzmem zaczęła się niewinnie – od udziału w seansach z wirującymi stolikami, jakie odbywały się w domu generała Draysona. Jak dowiadujemy się z jego książki Co to jest spirytyzm? Nowe objawienie, przełomowy dla pisarza stał się rok 1918. Właśnie wtedy zaczął on głosić nowe, „spirytualistyczne objawienie”. Było to rezultatem nie tylko jego osobistych poszukiwań egzystencjalnych, ale także analizy kryzysu zachodniej cywilizacji. Doyle, widząc jak młode pokolenie wykrwawia się w okopach I wojny światowej (1914-1918) pragnął odnowienia życia duchowego Europejczyków. W spirytyzmie widział środek do tego celu. Dostrzegał też w spirytyzmie sposób na pocieszenie ludzi, którzy na wojnie stracili bliskich. Był przekonany, że jeśli tylko nowa wiedza zostanie powszechnie przyjęta, da zaczątek nowej erze w dziejach ludzkości. W jego misji pomagała żona, która po stracie brata w I wojnie światowej zaczęła stosować technikę pisma automatycznego do kontaktowania się z duchami.
Wyszydzany przez sceptyków, hołubiony przez spirytystów - Doyle zmarł w 1930 roku, do końca będąc w przeświadczeniu, że pełni ważną duchową misję. Wdowa po pisarzu i jego synowie twierdzili, że nawet po śmierci A.C. Doyle manifestował im swoją obecność. Jako ciekawostkę warto dodać, że zachowała się fotografia z żałobnej akademii spirytystycznej w Albert Hall w Londynie, jaka miała miejsce 6 dni po jego odejściu. Widzimy na niej jedno krzesło pozostawione puste – symbolicznie, dla ducha zmarłego. W trakcie uroczystości medium Estella Roberts objawiła obecnym, że widzi pisarza siedzącego na tym krześle i odebrała od jego ducha komunikat, który rodzina uznała za autentyczną manifestację.

Jak się okazało po dwudziestu latach od straszliwej wojny, we wrześniu 1939 roku w Europie wybuchł kolejny konflikt zbrojny, jeszcze bardziej krwawy i potężniejszy w skutkach niż poprzedni. Przemoc i ideologia materialistyczna znów wzięły górę. A jednak spirytyzm miał odrodzić się i urosnąć w siłę za oceanem, w dalekiej Brazylii. Dziś powraca do Europy i znów głosi hasła tolerancji, odnowy moralnej, braterstwa i solidarności międzyludzkiej. Może więc misja Doyle’a miała sens…

zobacz nagranie: http://www.youtube.com/watch?v=ieBSJ22H13s

piątek, 18 października 2013

Kolorowe lata dziewięćdziesiąte: czyli kilka słów o niespirytystycznych okładkach spirytystycznych książek

Jako że ostatnio katuję was smutnymi i przydługimi postami, dla odmiany dziś opowiem o czymś weselszym.

Pamiętacie jeszcze lata dziewięćdziesiąte? To były czasy: Pierwsze „restauracje” McDonald's w Polsce, Z archiwum X i Słoneczny Patrol w telewizji. Na stacjach benzynowych tanie paliwo… Prawie nikt nie korzystał z internetu, za to wszyscy wiedzieli, gdzie jest najbliższa wypożyczalnia kaset video. Dzieci bawiły się na podwórku a nie przed komputerem, dorośli nosili obciachowe telefony komórkowe, a zakupy robili przeważnie w osiedlowym spożywczaku (choć biedronka już zaczęła kolonizować nasz kraj;) ). Tylko piłka nożna prezentowała podobny poziom co dziś :P.

I oto po wielu latach szaro-burej, siermiężnej komuny, wraz z rosnącą popularnością ezoteryki pojawia się także ponowne zainteresowanie spirytyzmem. Na rynku jak grzyby po deszczu powstają nowe wydawnictwa, najczęściej nieduże i efemeryczne. Tu i ówdzie ktoś wpada na pomysł, żeby wznowić przedwojenną literaturę spirytystyczną. Problem w tym, że trzeba jakoś zachęcić polskiego czytelnika do kupna książki, a ten przecież przez pół wieku zdążył już od spirytyzmu odwyknąć. W latach dziewięćdziesiątych spirytyzm kojarzył się głównie z horrorami, odwróconym krzyżem, Pogromcami Duchów, Kacprem przyjaznym duszkiem, tanią literaturą grozy, ew. ze spirytusem salicylowym… Tak czy inaczej niektórzy wydawcy postanowili postawić na „sensację”, co przybrało nieoczekiwany kształt w postaci kuriozalnych okładek
 
A.C. Doyle czyli zielono mi

Arthur Conan Doyle (1859-1930) pewnie przewraca się w grobie na widok okładki, pod którą skrywa się polskie wydanie jego niedużej pracy pt. The New Revelation [Nowe objawienie]. Szkocki pisarz, znany przede wszystkim z powieści kryminalnych o Sherlocku Holmesie, napisał ją w 1918 r. W połowie lat dwudziestych nakładem Polskiego Towarzystwa Księgarni Kolejowych „Ruch” książeczka ukazała się po raz pierwszy w języku polskim. Dzieło Doyle’a czyta się jednym tchem i w zasadzie każdy zainteresowany spirytyzmem powinien po nie sięgnąć. Można by je określić jako „wyznanie wiary” gorliwego spirytualisty. Pisarz pod wpływem doświadczeń I wojny światowej postanowił podzielić się z ogółem wiedzą o swoich poszukiwaniach w zakresie zjawisk spirytystycznych. Doyle był przekonany, że gdy tylko spirytyzm zostanie powszechnie przyjęty, zainicjuje proces odnowy wierzeń religijnych, odrodzenia moralnego ludzkości i spowoduje upadek światopoglądu materialistycznego w społeczeństwie. Generalnie jasne jest, że intencją autora było podniesienie na duchu, a nie wystraszenie czytelnika.


W 1992 roku „Oficyna Cracovia” postanowiła wznowić tę niezwykłą książeczkę. Wszystko byłoby w porządku (warto wspomnieć in plus, że do tekstu przedwojennego dodano posłowie), gdyby nie okładka zaprojektowana przez p. Andrzeja Kowalczyka. Widnieje na niej postać stojącego na baczność, łysego cyklopa bez nosa w stroju przypominającym zgniłozielony surdut...


 Cmentarze i truposze


 Daleko jednak tej okładce do pewnego intrygującego wydania Księgi Duchów Allana Kardeca. W tym samym 1992 roku Towarzystwo Oświatowe Natalia z Piły wydało pracę kodyfikatora spirytyzmu. Z nieznanych mi powodów, mimo niezmienionej (jedynie okrojonej), treści książkę tę opatrzono nie nazwiskiem Kardeca, lecz pana Lecha Kacprzaka (!). No i oczywiście najlepsze – czyli okładka. Widzimy na niej wstającego z grobu kościotrupa w kajdankach (??). Z nieba spada na jego czoło laserowy promień, a za plecami płonie ognisko… Aha, na dole widzimy też krzyczącego paszczura z długimi srebrnymi włosami i daleko posuniętym zapaleniem spojówek...


Jako uzupełnienie informacji o tej książce, dodam jeszcze fragment opisu pewnej aukcji z allegro (tak kochani, ktoś to próbuje sprzedać): "STAN: idealny, jak nowa (zakupiona kiedyś tam jako dodatek do gazety,leży i się kurzy)".

Tutaj kończymy naszą wycieczkę w przeszłość i z westchnieniem ulgi wracamy do XXI wieku. Zainteresowanych książkami z okładkami, które nie odbierają apetytu ani nie powodują bezsenności, zapraszam do zapoznania się z literaturą wydaną przez Oficynę Wydawniczą Rivail  


 

czwartek, 3 października 2013

W obliczu śmierci



Dziś, 3 października 2013 roku, mija 209 rocznica urodzin kodyfikatora spirytyzmu – Allana Kardeca. Kardec był jednym z pierwszych uczonych, który podjął próbę określenia praw, jakie rządzą zaświatami. W pięciu podstawowych pracach[1] wyłożył system filozoficzny, który dał ukojenie milionom ludzi na świecie i pozwolił uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, co czeka nas po drugiej stronie. Otworzyło to drogę do konsolidacji nowego ruchu społecznego i zainicjowało tysiące eksperymentów, w wyniku których powstały niezliczone książki i artykuły dające wyobrażenie o naszej pośmiertnej egzystencji.
A jednak jest bardzo wielu ludzi, których nie interesuje zagadnienie życia po śmierci. Unikają go za wszelką cenę i silnie trzymają się doczesności. Starają się nie myśleć o tym, co stanie się w chwili, gdy odejdą już z tego świata. Niestety taka postawa przysparza wiele problemów, ponieważ ucieczka od tematu śmierci w codzienność daje jedynie złudne poczucie stabilizacji i tak naprawdę nie pozwala w spokoju przejść przez życie.
 

W życie każdego z nas wpisana jest różnorodność problemów, trudnych sytuacji, zadań do wykonania, prozaicznych obowiązków. Każdego dnia coś zajmuje naszą uwagę, jakiś problem wymaga rozwiązania; bywa że pewien kłopot zajmuje nasze myśli, nie pozwalając skupić się na innych rzeczach. Trzeba odwieźć dzieci do szkoły, wypełnić swoje obowiązki w pracy, opłacić rachunki, zrobić zakupy, zdać egzaminy na uczelni, spłacić ratę kredytu, zapisać się do lekarza. Czasami praktyczna strona egzystencji zajmuje umysł do tego stopnia, że trudno znaleźć miejsce na rozważenie sensu tego wszystkiego. Oczywiście nie polecam, by uciekać od zadań, jakie stawia przed nami życie. Byłoby to sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Trzeba raczej ten praktycyzm życiowy uzupełnić o coś większego, głębszego. Nie można przecież dopuścić do sytuacji, kiedy stajemy wobec sytuacji skrajnych zupełnie nieprzygotowani. A często dzieje się tak, kiedy przychodzi śmierć kogoś bliskiego, gdy sami zapadamy na ciężką chorobę, albo tracimy środki do życia – wówczas otwiera się przed nami zupełnie nowa, ponura rzeczywistość. Stajemy nagle wobec pustej otchłani, przerażeni, skonfrontowani z nieznanym. A zawsze lękamy się tego, co nieznane.


„Niegodnym chrześcijanina (dodajmy: człowieka) – powiada gdzieś Bossuet, wielki poeta grobu – jest zajmować się śmiercią i buntować przeciw niej dopiero w chwili, gdy ona poń przybywa. Zbawienną byłoby rzeczą, by każdy z nas wyrobił sobie wyobrażenie o niej w blasku słońca, w całej sile rozumu i by nauczył się trzymać tej idei. Rzekłby wówczas śmierci: Nie wiem czym jesteś, gdyż w przeciwnym razie zapanowałbym nad tobą, ale w czasie kiedy oczy moje patrzyły bystrzej niż dziś, zrozumiałem to, czym nie jesteś, a tego dość, byś ty mną nie zawładnęła[2]
Różne są ścieżki, które możemy wybrać. Spirytyzm jest jedną z nich i - mimo różnych wątpliwości - mogę zapewnić, że daje nam pewne pojęcie na temat istoty życia i sensu śmierci. Dlatego warto zadać sobie trud, aby filozofię spirytystyczną poznawać. Do przytoczonego wyżej cytatu Maurice Maeterlinck - belgijski dramaturg, laureat literackiej nagrody Nobla i pasjonat spirytyzmu - dodaje:

 „Człowiek miałby wyryty w pamięci obraz jasny, którego by nie przysłoniła trwoga chwil ostatnich i który ukoiłby oczy nękane widziadłami. Zamiast straszliwych modłów konających, które są modłami rozpaczy, odmówiłby pacierz własny, modlitwę szczytu życia, gdzie tkwiłyby zebrane niby anioły pokoju, myśli najwyrazistsze i najjaśniejsze całej jego egzystencji. Czymże jest w gruncie rzeczy modlitwa, prawdziwa i dostojna, jak nie wysiłkiem najgorętszym i bezinteresownym uchwycenia tego, co nieznane?”[3].





Ale sama wiedza to nie wszystko. Liczy się jeszcze postawa życiowa i działanie. Chico Xavier, wybitne medium brazylijskie, otrzymał kiedyś przekaz następującej treści:


"Jeśli Chrześcijańska muzyka już brzmi w Twoich uszach, zaakceptuj jej prawdę bez wahania. Nie czekaj na ciernie konieczności. W czasie sztormu trudniejsze będzie wyobrażenie sobie przystani. Większość naszych braci na Ziemi podąża w stronę Boga pod presją wielkiego bólu, dlatego nie czekaj na cieniste powrozy, kiedy możesz spokojnie podążać czystą drogą miłości"[4].



Życzę Wam wytrwałości w poznawaniu nieznanego : )


  • zobacz również:

http://www.portal.spirytyzm.pl/nieprzywiazywanie-sie-do-dobr-ziemskich/





[1] Są to: Księga Duchów, Księga mediów, Ewangelia według spirytyzmu, Niebo i piekło według spirytyzmu; Geneza

[2] M. Maeterlinck, Śmierć, Warszawa 1993

[3] M. Maeterlinck, Śmierć, Warszawa 1993


[4] Ch. Xavier, Our Daily Bread

piątek, 27 września 2013

Psy, papugi i spirytyzm :)



Chciałbym powrócić dziś do tematu pośmiertnej egzystencji pierwiastka psychicznego, istniejącego w ciałach zwierząt. W poprzedniej notce poświęconej zwierzętom (http://spirytysta.blogspot.com/2013/06/za-teczowym-mostem.html) odnosiłem się głównie do poglądów prezentowanych przez spirytystów, przytaczając dla kontrastu kilka przykładów, które sugerują, że nie jest łatwo powiedzieć w tej kwestii coś pewnego, a zarazem pozwalają domniemywać, że w rzadkich przypadkach może rzeczywiście dochodzić do kontaktu z „duchem” zwierzęcia. Abstrahując jednak od tego, czy uznajemy możliwość zaistnienia takich zdarzeń, faktem jest, że jeżeli jesteśmy już przekonani o nieśmiertelności ludzkiej psychiki i indywidualności, nie ma żadnych podstaw, aby uważać to za wyłączny przywilej człowieka i odmawiać go innym stworzeniom inteligentnym.
O tym, że „duchy” zwierząt czasami ukazują się ludziom, mogą świadczyć trzy przypadki zanotowane przez Prospera Szmurło (1879-1942) - wybitnego polskiego badacza metapsychiki, prezesa Towarzystwa Psycho-Fizycznego w Warszawie i redaktora kwartalnika „Zagadnienia Metapsychiczne”.

Pies towarzyszy umierającemu

Kiedy pielęgniarka doglądała umierającego ujrzała raz nagle pod stołem dość dużego psa z rasy owczarków. Następnego dnia po śmierci chorego zapytała wdowę co się stało z tym psem, gdyż ani przedtem ani potem nigdzie go nie widziała.
- Z jakim psem, w całym domu nie ma ani jednego? – odrzekła wdowa.
Gdy jednak pielęgniarka uporczywie twierdziła, że na pewno na własne oczy go oglądała i dokładnie opisała jego wygląd, dopiero wtedy zdumiona wdowa przyznała, że istotnie mieli kiedyś właśnie takiego psa, ale zginął już przed dziesięciu laty.

Creola

Drugi przypadek, na który powołuje się Szmurło, opisał Ernesto Bozzano w czasopiśmie „Luce et Ombra”. Otóż prof. Emil Maguin posiadał psa imieniem Creola, którego na kilkanaście dni wysłał do Paryża na tresurę do leśniczego w Rambouillet. Pewnego ranka profesor usłyszał wyraźne drapanie psa do drzwi wejściowych. Natychmiast wstał, otworzył drzwi, ale nikogo nie zobaczył i nie umiał sobie wytłumaczyć, co mogło być tego powodem. W dwie godziny potem otrzymał depeszę z zawiadomieniem, że jego pies Creola został przypadkiem zastrzelony na polowaniu przez jakiegoś niezręcznego myśliwego.



Odczucie śmierci… papugi!

Pewna kobieta opisała taki oto niezwykły przypadek: „Przed kilkunastu laty mój dziadek zachorował i leżał w szpitalu na Malcie. U siebie w domu, w Anglii, miał dziadek papugę, która była doń niezwykle przywiązana i nauczyła się wołać go po imieniu. Pewnego wieczora w szpitalu dziadek wyraźnie posłyszał głos swojej papugi, trzykrotnie głośno wymawiający jego imię i jakby wzywający na pomoc. Zaniepokojony tym staruszek napisał do domu, zapytując co dzieje się z ptakiem, ale jego list rozminął się w drodze z naszym, w którym zawiadamialiśmy go o śmierci skrzydlatego przyjaciela dokładnie tego samego dnia i godziny, kiedy dziadek słyszał jego wołanie. Należy dodać, że papuga istotnie w chwili zgonu trzykrotnie głośno powtarzała imię dziadka”[1].



[1] P. Szmurło, Ze świata tajemnic, Warszawa [b.r.w.], s. 53-54.

piątek, 2 sierpnia 2013

Bergson i duchy?

Henri Bergson (1859-1941)


Henri Bergson (1859-1941) przed II wojną światową był niezwykle popularnym filozofem. Wywarł poważny wpływ na europejską kulturę w XX stuleciu i do dziś uważa się go za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli francuskiej myśli filozoficznej. Osoby interesujące się historią filozofii wiedzą oczywiście, że inspirował katolickich modernistów; że otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury, budował intrygującą metafizykę nie w opozycji do nauki, lecz w oparciu o najnowsze (w jego czasach) zdobycze biologii, socjologii i psychofizjologii. Wiedzą, że w swojej teorii poznania obok rozumu analitycznego na każdym kroku podkreślał doniosłą rolę intuicji [1]. Często jednak umykają im (podobnie zresztą jak przy biografiach wielu innych wybitnych ludzi nauki i kultury) jego zainteresowania zjawiskami parapsychicznymi.

BERGSON I NATURA PAMIĘCI

W 1913 roku Bergson stanął na czele najbardziej prestiżowej organizacji badającej zjawiska parapsychiczne i zrzeszającej wybitne osobistości świata nauki – Towarzystwa Badań Psychicznych (Society for psychical Research). W pierwszej dekadzie XX stulecia brał też udział w seansach mediumicznych z medium specjalizującym się w wywoływaniu zjawisk fizycznych, Włoszką Eusapią Palladino [2]. Jestem przekonany, że zainteresowanie Bergsona metapsychiką wiązało się ściśle z jego badaniem natury pamięci ludzkiej i tej kwestii chciałbym przyjrzeć się bliżej.

Wybitny fizyk brytyjski i badacz zjawisk spirytystycznych, sir Oliver Lodge (1851-1940) napisał swego czasu, że wszelkie nasze działanie jest czynnością mechanizmu mózgowego, nerwowego i mięśniowego, aczkolwiek trzeba sobie zadać pytanie: Czy dowodzi to, że "pamięć – jak twierdza biolodzy – ma siedzibę w mózgu? Dowodzi jedynie, że mózg jest niezbędny do stwierdzenia istnienia pamięci […] Czy jednak można uznawać, że pamięć zdarzeń całego życia mieści się skupiona w pulchnej masie mózgowej, której cząsteczki są w ciągłym ruchu? Jest to przedziwny organizm ze splotów włókien nerwowych, okazujący, jak ważne są połączenie, krzyżujące się miedzy ośrodkami, i jak niesłychanie wyższy jest ponad każdy przez człowieka wynaleziony mechanizm. Ale instrument nie stanowi inteligencji: przenosi myśl, ale jej nie tworzy. Jest to jak gdyby instrument muzyka, np. pianisty, ale nie sam pianista. Wszak z chwilą zniszczenia fortepianu nie przestaje istnieć pianista, ze zniszczenia mózgu nie znika także pamięć […]”[3]. Nie mniej ważne jest stwierdzenie pierwszego kierownika Międzynarodowego Instytutu Metapsychicznego, dr. Gustawa Geleya: „Ponad pamięcią świadomą, związaną ściśle z komórkami mózgowymi, istnieje jeszcze druga pamięć, nieświadoma, niezależna od mózgowia i niezniszczalna. Śmierć zatem nie może być końcem indywidualności, lecz właśnie oswobodzeniem jej od ograniczenia mózgowego. Są to, powtarza Geley, nie postulaty metafizyczne, lecz wyniki z niewątpliwych faktów”[4].
Poglądy tych badaczy na naturę pamięci i jej możliwe znaczenie w kontekście możliwości dalszego istnienia pośmiertnego, nie funkcjonowały w próżni. Miały silną podbudowę właśnie w myśli filozoficznej Bergsona.
Francuski filozof uważał, że należy rozróżnić pamięć cerebralną, której istota tkwi w nabywaniu nawyków od pamięci duchowej, która dotyczy czystego wspomnienia, a to nie jest tworzone przez system nerwowy, ani w nim osadzone. „Przypuśćmy, że usiłuję nauczyć się na pamięć jakiegoś poematu i w tym celu czytam go wiele razy, aż do chwili, gdy go potrafię wyrecytować. Każdy z moich aktów czytania jest pojedynczą, niepowtarzalną czynnością, którą czysta moja pamięć magazynuje we wszystkich szczegółach, podczas gdy moja umiejętność wyrecytowania poematu to zwykły nawyk, podobny do innych dyspozycji motorycznych, jedna z wielu umiejętności, jakie nabywam i składam w moim układzie nerwowym. Te dwa rodzaje pamięci są najzupełniej różne. Czyste wspomnienie jest składnikiem mojej świadomości, pamięć cerebralna jest modyfikacją ciała, zorientowaną na działanie, zdolnością powtarzania. Ta pierwsza, czyli pamięć par excellence, przechowuje wszystkie szczegóły minionego doświadczenia, ale nie wszystkie z nich są dostępne w każdej chwili; istnieje mózg, działający niejako w funkcji cenzora; manipuluje on zasobami przeszłości stosownie do praktycznych wymagań ciała i korzysta z tych wspomnień, które mogą być użyteczne o tyle, o ile rzucają światło na obecną sytuację i pomagają nam w reagowaniu na nią”[5]. Jeśli uznamy, że pierwszy rodzaj pamięci jest niezależny od drugiego, możemy już mówić o możliwości przetrwania pamięci poza śmierć organizmu[6].
Bergson sądził, że wszystko co postrzegamy przechowuje się w pamięci. Niezależnie od uszkodzeń mózgu i wynikających stąd zaburzeń „narzędzi kontrolnych, które selekcjonują pamięć”, nigdy nie ulega zniszczeniu pamięć czysta, owa ciągle rosnąca masa zdobywanych przez nas wspomnień. „W rzeczywistej pamięci nic nie ginie. Wbrew mniemaniu wielu psychologów, jest rzeczą zupełnie niewiarygodną, powiada Bergson, by wspomnienia były fizycznie zapisane w mózgu, przechowywane tam jak dźwięki w rowkach płyty gramofonowej, tak iż znikają, kiedy zostaje zniszczona odpowiednia część tkanki”[7]. Niedawno zmarły polski filozof Leszek Kołakowski zwracał uwagę w swoim dziełku poświęconym Bergsonowi, na jego zainteresowania parapsychologią w kontekście problemu pamięci: „Kiedy śpimy, nadzór mózgu nad pamięcią rozluźnia się i liczne obrazy minione wypływają na powierzchnię umysłu, nieskrępowane naciskiem organizmu. W tych samych kategoriach pojęciowych Bergson wyjaśniał różne zjawiska parapsychologiczne, takie jak telepatia, zjawy czy też fantomy ludzkie, poczucie deja vu[8]. Mimo wszystko – wskazywał Kołakowski – Bergson nie chciał spekulować nad tym, jak duch, który porzucił już ciało, mógł postrzegać świat i jaka to była percepcja. Jego zdaniem doświadczenie nie rzuciło jeszcze dość światła na to pytanie, aczkolwiek wierzył, że „w badaniu sprawy przetrwania mogą być poczynione postępy. Jego aktywne zainteresowanie zjawiskami parapsychologicznymi było z pewnością, po części przynajmniej, motywowane takimi oczekiwaniami”[9].
I wróćmy na koniec do Olivera Lodge’a. O ile fenomeny materializacji czy telekinezy jego zdaniem nie wymagają objaśnienia w świetle teorii spirytystycznej, to inaczej jest w przypadku zjawisk o charakterze umysłowym [10]: te ostatnie sprawiają wrażenie zachowanej własnej kontroli dalszego trwania pamięci „ze strony bezcielesnych ludzkich istności. Te sposoby zaznaczania się psychicznego imponują nam wprost jako rezultat dalszego trwania pewnej duchowej egzystencji: jednym słowem przedstawią nam wyraźnie zaznaczone osobowości”[11].

Czy dzieje się tak rzeczywiście? Bergson odszedł 3 stycznia 1941 roku. Umarł na zapalenie płuc. Na chorobę zapadł, gdy stał przez wiele godzin w kolejce, aby zarejestrować się jako Żyd w Paryżu, który znajdował się pod okupacją niemiecką. Być może śmierć przyniosła tak upragnioną odpowiedź na jego pytania...



Bibliografia:

* Leszek Kołakowski, Bergson, Warszawa 1997
* Józef Świtkowski, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, Wisła-Lwów 1939
* Ludwik Szczepański, Spirytyzm współczesny, Kraków 1936
* Hereward Carrington, Eusapia Palladino and her phenomena, New York 1909



Warto przeczytać: 
Henri Bergson, Materia i pamięć. O stosunku ciała do ducha, Kraków 2012
Irena Wojnar, Bergson, Warszawa 1985






[1] Czym różni się intuicja od rozumu? Wyobraźmy sobie, że leży przed nami jabłko. Wiedzę zdobytą rozumowo daje nam np. analiza chemiczna owocu. Innego rodzaju wiedzę zdobywamy, gdy - przykładowo - jabłko zjadamy i odczuwamy jego, jedyny w swoim rodzaju, smak. I tu i tam zdobywamy wiedzę. W moim przekonaniu jeden rodzaj wiedzy uzupełnia drugi i nie stoją one w opozycji do siebie.
[2] H. Carrington, Eusapia Palladino and her phenomena, New York 1909, s. 129.
[3] Cyt. Za: J. Świtkowski, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, Wisła-Lwów 1939, s. 17.
[4] Ibidem, s. 21.
[5] L. Kołakowski, Bergson, Warszawa 1997, s. 60.
[6] Ibidem, s. 68.
[7] Ibidem, s. 61.
[8] Ibidem, s. 63.
[9] Ibidem, s. 70.
[10] Sam Lodge poprzez medium miał otrzymywać wieści od swego syna Raymonda, który poległ w I wojnie światowej. Fizyk był przekonany do rzeczywistości pośmiertnej manifestacji swego syna.
[11] L. Szczepański, Spirytyzm współczesny, Kraków 1936, s. 129.