niedziela, 29 października 2017

Ceremoniał pogrzebowy w starożytnych Indiach

Od czasu do czasu natrafiam na świadectwa wskazujące, że ludzie na całym świecie odczuwają więź między światem cielesnym i zaświatami. Poczucie to zaznacza się w różnych cywilizacjach pod postacią swoistych obrzędów, wierzeń, zabobonów i rytuałów. Można w tych tworach kulturowych odnaleźć elementy wspólne, wskazujące, że powszechna wiara w życie po śmierci ma wspólny rdzeń, mimo że przejawia się na różne sposoby. Nie inaczej jest w przypadku Indii i ich mieszkańców.



Brytyjski historyk prof. Arthur L. Basham (1914-1986) w jednym z rozdziałów książki pt. Indie: od początku dziejów do podboju muzułmańskiego, przybliża nam dawne obrzędy Hindusów, związane ze śmiercią i pogrzebem. Opisuje je następująco:

„Człowiek rodził się w stanie nieczystości i w nieczystości umierał. Zwłoki zmarłego przejmowały trwogą prawie wszystkie ludy starożytne, a Indie pod tym względem nie stanowiły wyjątku […]. Obrzędy pogrzebowe (antjeszti) stanowią ostatnią z wielu ceremonii, które znaczyły poszczególne stadia życia Hundusa. Zgodnie z powszechnie uznanym obyczajem aryjskim zwłoki zmarłego starano się jak najszybciej wynieść z domu na teren kremacji, W orszaku szli za nimi żałobnicy, na których czele kroczył najstarszy. Przy wtórze świętych modlitw palono ciało, a żałobnicy okrążali stos – nie w dobrowróżbnym kierunku zgodnym z ruchem zegara, ale w kierunku odwrotnym. Potem kąpali się w najbliższej rzece, sadzawce albo jeziorze i wracali do domu, tym razem prowadzeni przez najmłodszego spośród siebie. Na trzeci dzień po kremacji zbierano zwęglone kości i wrzucano je do rzeki, najczęściej do Gangesu. Przez dziesięć dni po kremacji dopełniano w intencji zmarłego różnych ofiar: wylewano ofiarną wodę, składano w ofierze gałki ryżowe i naczynia napełnione mlekiem. Z chwilą śmierci dusza człowieka stawała się nieszczęsnym upiorem (preta), niezdolnym do przejścia do „świata przodków” ani do nowych narodzin, mogła natomiast wyrządzić szkodę krewnym pozostałym przy życiu. Dziesiątego dnia po dopełnieniu przez żałobników ostatniego obrzędu, antjeszti, dusza uzyskiwała subtelne ciało, dzięki któremu mogła kontynuować swą wędrówkę i odejść do innego świata, gdzie odtąd żywiła się ofiarami z ryżu składanymi przez krewnych podczas regularnie odprawianych obrzędów śraddhy. Dziesiątego dnia żałobnicy przestawali być nieczyści i wracali do normalnego życia. Taką ceremonię pogrzebową odprawiały wyższe klasy w Indiach starożytnych. Nie różni się ona od obrzędów dopełnianych w dzisiejszym hinduizmie”.
Źródło: A.L. Basham, Indie, Warszawa 1964, s. 228-229.

Jak widać, ludzie reprezentujący bardzo oddaloną od nas pod względem czasowym i geograficznym kulturę, wierzyli w istnienie świata duchowego, a śmierć odczuwali tak silnie, że wręcz budziła w nich trwogę. Wspomniane wyżej ofiary z pożywienia, składane po zgonie członka rodziny, przypominają znane Słowianom obyczaje, zgodnie z którymi poświęcano nieco jedzenia duchom opiekującym się domostwem albo duszom zmarłych ojców i dziadów. Zwraca uwagę wiara, że po śmierci dusza nadal posiada ciało subtelne i pozostaje jeszcze przez pewien czas przy Ziemi, zanim uda się w dalszą drogę. Nie możemy wykluczyć, że prawdziwe doświadczenie kontaktu z zaświatami było źródłem tych wszystkich elementów i zostało następnie włączone do wierzeń religijnych mieszkańców Indii.

Zobacz też: