wtorek, 7 czerwca 2016

Manifestacje umierających (cz. I)

Polski matematyk i badacz metapsychiki Łucjan Emil Böttcher (1872-1937), wyróżniał w swoich pracach trzy rodzaje zjawisk telepatycznych ze względu na osobę wysyłającą przekaz mentalny: 1) telepatia między osobami żyjącymi; 2) wpływ myśli osób umierających i 3) wpływ myśli osób zmarłych. Zwykło się uważać, że pierwsza grupa zjawisk jest przedmiotem eksperymentów parapsychologów, ostatnią zaś zajmują się przede wszystkim spirytyści. Obecnie przyjrzymy się zagadkowemu, pogranicznemu zjawisku, kiedy ludzie doświadczają wizji lub innego wpływu psychicznego ze strony osób umierających. Przypadki te, wielokrotnie opisywane w literaturze przedmiotu, często przydarzają się podczas snu czy pół-snu, ale naukowcy zarejestrowali też mnóstwo przypadków wizji ludzi umierających, które miały miejsce na jawie.
Francuski astronom, badacz zjawisk parapsychicznych i spirytysta, Camille Flammarion (1842-1925), zanotował takie oto relacje, spisane przez godnych zaufania świadków:

Młody utalentowany muzyk, p. Andre Bloch, odznaczony nagrodą rzymską, członek Societe Astronomique de France, przesłał mi opis następującego (…) wypadku, który wydarzył się w 1896 r.:

Kochany mój Mistrzu!
Było to w czerwcu 1896 r. Moja matka przybyła do Rzymu, aby mnie odwiedzić i mieszkała w pobliżu Academie de France, w pensji via Gregoriana, gdzie Pan też już raz zamieszkał.
            Miałem w tym czasie wiele pracy, gdyż chciałem jeszcze przed moim powrotem do Francji ukończyć pewne dzieło. Moja matka zwiedzała więc miasto sama: spotykaliśmy się dopiero w południe w Villa Medici, gdzie spożywaliśmy razem śniadanie.
            Pewnego dnia przyszła jednak do mnie już o godzinie 8 rano, całkiem zmieszana i wzburzona. Na moje pytanie odpowiedziała mi, że gdy się ubierała, stanął przed nią nagle jej siostrzeniec, Rene Kraemer i zawołał z uśmiechem: „No tak, umarłem przecież!”
            Przerażona tym zjawiskiem przybiegła do mnie. Uspokoiłem ją jak mogłem i zwróciłem rozmowę na inny temat.
            Po 14 dniach powróciliśmy do Paryża. Tu dowiedzieliśmy się o śmierci mego kuzyna Rene, który umarł 12 czerwca 1896 r. w mieszkaniu jego rodziców, przy rue de Moscou. Miał 14 lat.
            Mogłem dokładnie obliczyć dzień i godzinę zjawiska. Mój mały kuzynek, który zachorował na zapalenie opony brzusznej, żądał owego dnia kilka razy widzenia ciotki Berty, mojej matki, i umarł o godzinie 12 w południe.
            Zauważyć jeszcze należy, że żaden z licznych listów, które otrzymaliśmy z Paryża nie zawierał wzmianki o chorobie chłopca. Wiedziano, że moja matka bardzo go kochała i natychmiast wróciłaby do Paryża. Nie telegrafowano nam nawet o jego śmierci.
            O godzinie 6 rano rozpoczęła się agonia; w Rzymie była wtedy godzina 7 i wtedy własnie moja matka miała owo widzenie.
            Andre Bloch
11, Place Malesherbes, Paryż


**
Dnia 10 listopada otrzymałem następujący list z Christianii:

Kochany Mistrzu!
Pańskie dzieło, Urania, skłania mnie do opowiedzenia panu o przypadku, o którym słyszałem bezpośrednio od pewnego duńskiego lekarza, p. Voglera, zamieszkałego w Gudum koło Aalborg (Jutlandia). Pan Vogler jest zupełnie zdrów na duszy i ciele, otwarta, pozytywna natura, bez śladu neurastenicznego lub marzycielskiego usposobienia.
            Jako młody student medycyny jeździł on z hrabią v. Schimmelmannem po Niemczech. Obaj byli prawie w jednakowym wieku. W pewnym mieście postanowili zostać i wynajęli dom. Hrabia mieszkał na parterze, natomiast Vogler na pierwszym piętrze. Podczas pobytu wchodzili tylko główną bramą i używali schodów.
            Pewnego wieczora p. Vogler udał się do łóżka i czytał. Nagle usłyszał, że główne drzwi otwierają się i zamykają, był więc przekonany, że jego przyjaciel chce go jeszcze odwiedzić. Zamiast tego usłyszał jednak, że ktoś zmęczonym krokiem, włócząc za sobą nogi, wszedł schodami i stanął przed jego drzwiami. Następnie drzwi otworzyły się, lecz nikt nie wszedł, tylko jakieś kroki podążyły ku jego łóżku. Pomimo świecy, która paliła się, nie mógł nikogo ujrzeć. Gdy kroki zbliżyły się całkiem blisko do jego łóżka, dało się słyszeć głębokie westchnienie; podobnie wzdychała jego babka, którą zupełnie zdrową zostawił w Danii. Vogler przypomniał sobie natychmiast podobieństwo owego ciężkiego, włóczącego chodu z chodem babki.
            Zapamiętał sobie dokładnie godzinę owego zjawiska, gdyż miał uczucie, że staruszka umarła w tej chwili. Kilka dni później dowiedział się z listu o nagłej śmierci babki, która ze wszystkich wnuków jego kochała najbardziej. Umarła ona dokładnie wtedy, kiedy wnuk miał owo widzenie. W ten sposób pożegnała się ze swoim ukochanym wnukiem, który nie wiedział nawet o jej chorobie.
Edward Hambro

Prawnik, sekretarz robót publicznych miasta Christianii.

Zobacz też:



czwartek, 2 czerwca 2016

Mowa wygłoszona przez Camille’a Flammariona na pogrzebie Allana Kardeca

Allan Kardec zmarł 31 marca 1869 r. i kiedy Towarzystwo Spirytystyczne poprosiło mnie o wygłoszenie mowy nad jego mogiłą, wykorzystałem tę szansę, by skierować uwagę spirytystów na naukowy charakter badań owej sfery [zjawisk mediumicznych] i zamanifestować niebezpieczeństwo wynikające z pogrążania się w odmętach mistycyzmu.
Poniżej odtworzę kilka wątków poruszonych wówczas przeze mnie:
Chciałbym wypowiedzieć, wobec ciebie, który mnie słyszysz, jak również wobec tych milionów ludzi, którzy w całej Europie i w Nowym Świecie ciągle zgłębiają tajemnicze zagadnienie spirytualizmu - jaki głęboki interes naukowy, cóż za przyszłość filozoficzna tkwią w studiowaniu tych fenomenów, którym, jak wiesz, wielu z naszych najznakomitszych uczonych poświęciło swój czas i uwagę. Chciałbym wyrazić, wobec ciebie i ich, nowe i rozległe horyzonty, które – jak zobaczymy – otwierają się przed nami proporcjonalnie do poszerzania naszej wiedzy naukowej o siłach natury działających wokół nas; chciałbym wreszcie ukazać tobie i im, że umysł zdobywa tu najskuteczniejsze lekarstwo na trąd ateizmu, zdającego się być szczególnie złośliwym, degenerującym czynnikiem w naszej przejściowej epoce.
         Jakże pożyteczną rzeczą jest dowodzić tutaj, przed tym dostojnym grobowcem, że metodyczne badanie zjawisk, błędnie nazywanych nadnaturalnymi, dalekie jest od nawrotu do zabobonności i osłabiania siły rozumu, i służy właśnie usunięciu owych błędów i ułudy wynikających z ignorancji; nadto o wiele bardziej wspiera dążenie do prawdy niż czyni to irracjonalne zaprzeczenie osób, które nie powzięły nawet trudu, by przyjrzeć się tym faktom.
GRÓB ALLANA KARDECA - KODYFIKATORA FILOZOFII SPIRYTYSTYCZNEJ

         Jest to odpowiedni czas, by ten skomplikowany przedmiot studiów wkroczył w swój okres naukowy. Jak dotąd niedostatecznie silny nacisk kładliśmy na jego fizyczne aspekty, które powinny być krytycznie zbadane; bez surowego eksperymentu naukowego żaden dowód nie jest bowiem przekonujący. Ten sam cel, obecny a priori w dociekaniach, którym zawdzięczamy chwałę modernizacji oraz cuda epoki pary i elektryczności, winien również obejmować wciąż niewyjaśnione, tajemnicze zjawiska, z którymi się zetknęliśmy, by móc rozłożyć je na czynniki pierwsze, zmierzyć i zdefiniować.
         Albowiem, czcigodni panowie, spirytyzm nie jest religią, lecz nauką - nauką, w której dotychczas poznaliśmy zaledwie pierwsze zgłoski. Era dogmatów już przeminęła. Natura objęła wszechświat; sam Bóg, który w dawnych wiekach pojmowany był jako istota podobna nam kształtem i postacią, nie może już być rozumiany przez nowoczesną metafizykę inaczej niż jako Umysł w Naturze.
         Nadnaturalne nie istnieje. Manifestacje otrzymywane za pośrednictwem mediów, takie choćby jak te spotykane w magnetyzmie i somnambulizmie, przynależą do porządku natury i trzeba stanowczo poddawać je testowi eksperymentu. Nie ma już więcej cudów. Jesteśmy świadkami świtania nowej nauki. Któż byłby dość zuchwały, by określić odległość, którą przemierzymy podążając drogą naukowego badania tej nowej psychologii? Któż byłby dość odważny, by przewidzieć przyszłość, jaka na nas czeka?
         Ograniczenia ludzkich postrzeżeń sprawiają, że oko dostrzega tylko rzeczy znajdujące się pomiędzy wąskimi granicami i nie widzi nic, co znajduje się poza. Ciało można porównać do harfy o dwóch strunach – nerwie wzrokowym i nerwie słuchowym. Jeden rodzaj drgań pobudza pierwszy nerw, inny ten drugi. Oto cała opowieść o percepcji ludzkiej, która jest nawet gorsza od tej, którą posiada wiele zwierząt; pewne owady, na przykład, mają zmysły wzroku i słuchu o wiele subtelniejsze niż ludzie.
         W naturze jednak nie ma dwóch, lecz dziesięć, sto, tysiące rodzajów drgań przemierzających przestrzeń. Dzięki badaniom naukowym wiemy już, że żyjemy w centrum świata niewidzialnego dla nas i niewykluczone, że na Ziemi istnieje rodzaj istnień, również niewidzialnych dla nas, obdarzonych całkowicie różnymi zmysłami, wskutek czego nie mogą się nam ujawniać - chyba że zamanifestują się poprzez działanie, które wejdzie w zakres porządku, w jakim mieści się nasza percepcja.
CAMILLE FLAMMARION

         W obliczu takich prawd jak te, które dotąd ledwie przeczuwaliśmy, jakże absurdalne i bezwartościowe zdaje się być zwykłe, ślepe zaprzeczenie! Kiedy zestawimy ze sobą nasze skromne pojęcie o świecie i wąski zasięg naszej percepcji z owym rozległym obszarem wiedzy, ledwie możemy się powstrzymać przed wyciągnięciem wniosku, że nie wiemy właściwie nic i wszystko ciągle pozostaje do odkrycia. Jakim prawem wypowiadamy słowo „niemożliwe” w stosunku do faktów, które okazały się prawdziwe, choć ciągle nie możemy naświetlić ich przyczyny?

          Poprzez naukowe badanie fenomenów dotrzemy w końcu do określenia ich przyczyn. W grupie dociekań, które umieszczamy pod ogólnym mianem „spirytualizmu”, FAKTY ISTNIEJĄ; ale nikt nie rozumie mechanizmu, według którego zachodzą. Ich istnienie, pomimo tego, jest jednak dokładnie tak samo prawdziwe, jak zjawisko elektryczności. Jednakże, co do rozumienia ich – dlaczegóż, szanowni państwo, nikt nie pojmuje [istoty] biologii, fizjologii, psychologii? Czymże jest ciało ludzkie? Czym jest mózg? Co jest esencją działania duszy czy umysłu? Nie wiemy. Nie wiemy też nic o istocie elektryczności i światła. Roztropnie więc będzie obserwować i osądzać bezstronnie wszystkie te zagadnienia i próbować określić ich przyczyny, które być może są innego rodzaju i bardziej liczne, niż moglibyśmy to przypuszczać w obecnej chwili.

Przekład z języka angielskiego. Źródło: C. Flammarion, Mysterious psychic forces, Boston 1907

O AUTORZEFlammarion Nicolas Camille (1842-1925), astronom francuski. Założyciel obserwatorium astronomicznego w Juvisy-sur-Orge (1883) i Francuskiego Towarzystwa Astronomicznego (1887). Badacz Księżyca, Marsa, komet i gwiazd podwójnych. Popularyzator astronomii.


Zobacz też: